Papier z odchodów łosia
Na Pomorzu ruszyła pierwsza poza Skandynawią farma oswojonych łosi. Właściciele chcą produkować z ich mleka ser, a z odchodów papier.
Rąty - mała wieś w powiecie kartuskim w sercu Kaszub. Jeziora, lasy, nieliczne domy. W 2004 r. wioskę odwiedził szwedzki przedsiębiorca Sune Häggmark. Pomorscy biznesmeni zaprosili go, by nauczył ich wykorzystywać pieniądze z Unii Europejskiej. Gdy Szwed zobaczył okolicę, oznajmił: - To znakomite miejsce dla łosi!
Häggmark pod koniec lat 90. otworzył w szwedzkim Orrviken pierwszy w Europie ogród z oswojonymi łosiami. Zwierzęta zainteresowały mieszkańców Rąt, postanowili skorzystać z wiedzy Szweda i zbudować podobny ogród na Pomorzu.
- Sprowadzić te łosie nie było łatwo - mówi Jan Czapiewski, nestor znanej na Kaszubach rodziny, która zabrała się do łosiowego biznesu. - Masa formalności: zgody ministerstwa środowiska, konserwatora przyrody, komisji naukowej. A polskich łosi nie wolno zamykać i hodować.
W sierpniu 2005 r. trzy młode łosie w specjalnej przyczepie przepłynęły promem Bałtyk i trafiły do zagrody na Kaszubach. Kuba, Magda i Agata w dyskrecji były trzymane prawie przez rok. - Zanim oficjalnie uruchomiliśmy naszą farmę, musieliśmy dać im czas na aklimatyzację, sprawdzić, jak czują się w cieplejszej niż Szwecja Polsce - mówi Maciej Czapiewski, syn Jana, który zarządza "Doliną Łosiową". Szwedzkim łosiom jest chyba dobrze. - Najlepszy dowód, że zamiast trzech, mamy już cztery sztuki. Kilka dni temu urodziła się Zuzanna, córka Agaty i Kuby - cieszy się młodszy Czapiewski.
"Dolinę Łosiową" - trzy hektary - otacza wysoki, trzymetrowy płot z metalowej siatki. - Żeby nam przypadkiem nie uciekły i nie dołączyły do jakiegoś rodzimego stada - mówi Maciej Czapiewski. - Jest tu wszystko, co lubią: las, jezioro i dużo miejsca, by prowadzić samotniczy tryb życia - twierdzi Häggmark, który przyjechał do Rąt.
Po co w ogóle Kaszubom szwedzkie łosie? - Są atrakcją turystyczną, ale dolina ma pełnić także rolę ośrodka edukacyjnego dla uczniów i studentów, którzy z bliska będą mogli przyjrzeć się tym zwierzętom - mówi Marek Buksiński z Gdańskiego Związku Pracodawców, który organizuje polsko-szwedzką współpracę.
Bilet wstępu do doliny ma kosztować 5 zł. - Nie ma mowy o żadnym zoo. Do łosi będzie można zbliżyć się tylko dwa razy dziennie: o godz. 11 i 13. Przez większą część dnia muszą mieć spokój - tłumaczy Czapiewski.
W Szwecji farmy łosiowe cieszą się dużym powodzeniem turystów. Ogród Häggmarka odwiedza 40 tys. osób rocznie. Płacący za bilety goście to niejedyna korzyść. - W zimie, gdy łosie jedzą głównie korę drzew, wykorzystujemy ich odchody. Gdy odfiltruje się z nich wodę, uzyskujemy czystą celulozę i produkujemy z niej papier - mówi Szwed. Pokazuje wydrukowane na cieniutkim papierze kopie szwedzkich i polskich banknotów.
Häggmark, w którego ogrodzie żyje 15 łosi, z mleka samic produkuje ser, który w konsystencji przypomina grecką fetę. Ser jest produkowany w niewielkich ilościach, uchodzi za przysmak. Kupują go m.in. rozsiane po całym świecie szwedzkie ambasady.
- Niedługo produkcja łosiowego papieru i sera ruszy także na Kaszubach - zapewnia Szwed, który chce wciągnąć w swój biznes właścicieli stada na Kaszubach.
Mikołaj Chrzan / Gazeta Wyborcza